‘Bezpieczeństwo’ – to słowo jest w każdej dyskusji o granicy odmieniane przez wszystkie przypadki. Pytanie, co ono w zasadzie oznacza? Czy mieszkańcy Podlasia czują się dzisiaj bezpiecznie?
Pojechałyśmy na granicę między innymi po to, żeby z nimi o tym porozmawiać. Odpowiedź jest prosta – nie, nie czują się bezpiecznie. Niepokoją ich żołnierze z długą bronią, denerwują ciągłe kontrole dokumentów czy rozpędzone wojskowe auta, ignorujące przepisy ruchu drogowego. Mieszkańcy martwią się upadkiem turystyki – a pensjonaty, puby czy restauracje, które stanowią źródło utrzymania tak wielu osób, nigdy nie zapełnią się ludźmi. Boją się wysiedleń pod budowę Tarczy Wschód. To wszystko wywołuje codzienną frustrację i niepewność.
Czas powiedzieć wprost – militaryzacja granicy nie oznacza bezpieczeństwa. Migracja do Polski to nie zagrożenie, a wyzwanie. Żeby mu sprostać, potrzebujemy jasnych procedur i sprawnych postępowań w sprawie wniosków azylowych. A nie dzikich wywózek na Białoruś, chaosu i tysięcy słabo przeszkolonych, ale za to uzbrojonych po zęby żołnierzy. Wojsko Polskie ma inne zadania niż patrolowanie płotu przy granicy. A mieszkańcy wschodniego Podlasia mają prawo do powrotu do normalności.