Od kilku miesięcy monitoruję i dokumentuję wyręczanie w obowiązkach prywatnych przedsiębiorców przez Wody Polskie. Chodzi o budowę przepławek, czyli specjalnych konstrukcji, dzięki którym ryby rzeczne mogą migrować. W grudniu 2022 roku odwiedziłam z posłem Adrianem Zandbergiem trzy takie obiekty w Małopolsce. Do budowy przepławek są zobowiązani przedsiębiorcy, chcący zbudować spiętrzenie i korzystać z dostępu do wody. Jak pokazuje praktyka, przedsiębiorcy mogą się “sami z tego obowiązku zwolnić”, zaś państwo nie ma żadnych narzędzi, by ich do budowy zmusić. W takich sytuacjach Wody Polskie, za państwowe pieniądze, budują przepławki. Mówiąc krótko: zysk jest prywatny, a koszty publiczne. Ile jest takich przypadków w Polsce? Trudno powiedzieć, bo minister Gróbarczyk mówi, że Wody Polskie nie dysponują zbiorczym zestawieniem. Sam krakowski oddział Wód Polskich wyda 55,5 mln na budowę przepławek.
Kolejną sprawą są liczne stopnie wodne, które obecnie nie służą żadnym celom. Koszt ich rozebrania jest o wiele niższy niż budowa przepławki, a jednak Wody Polskie wolą inwestować pieniądze w budowanie kolejnych niepotrzebnych konstrukcji, zamiast przywrócić rzekom ich naturalny bieg. Wpisuje się to w wizję gospodarki wodnej PiS-u, w której rzeki są tylko zasobem, autostradami wodnymi, a nie elementem ekosystemu, który należy chronić.
Tymczasem eksperci mówią jasno, że podejście ochronne jest niezbędne w sytuacji długotrwałej suszy, kurczących się zasobów wodnych i katastrofy klimatycznej, której doświadczamy. Niestety do obozu władzy nie docierają argumenty naukowe, być może dotrze do nich głos oburzenia na marnotrawstwo wspólnych środków.
Tekst na temat przepławek napisała dziennikarka Katarzyna Kojzar, a opublikował portal Oko.Press: „Miliony na przepławki dla ryb. Powinny je budować prywatne firmy, robią to Wody Polskie”.