Zarząd Inwestycji Miejskich w Krakowie prowadził w korycie rzeki Prądnik prace bez zezwolenia ‒ tak wynika z ustaleń posłanki Darii Gosek-Popiołek. Potwierdzają to opinie ekspertów, a także informacje uzyskane z RDOŚ. W świetle prawa takie działanie to wykroczenie, w związku z tym posłanka Razem złożyła zawiadomienie do prokuratury.

W połowie lutego mieszkańcy Krakowa zaobserwowali koparkę pracującą w korycie Prądnika. Według ich relacji, mogła się z niej wydobywać substancja ropopochodna. W następstwie tego zgłoszenia, posłanka Daria Gosek-Popiołek, przesłała pismo do inwestora czyli Zarządu Inwestycji Miejskich. Pytała w nim o obecne na terenie prac gatunki chronione oraz o podjęte przez ZIM działania zapobiegawcze i naprawcze. 

Uszkodzone koryto rzeki, brak odpowiedniej ochrony dla ryb ‒ czy tak wygląda budowa nowej linii tramwajowej w Krakowie?

– W świetle zdobytych przeze mnie informacji, prace prowadzone przez ZIM naruszyły koryto Prądnika i przełożyły się negatywnie na żyjące tam gatunki zwierząt – mówiła Gosek-Popiołek – Chodzi o śliza pospolitego i głowacza białopłetwego, czyli ryby objęte częściową ochroną gatunkową. ZIM utrzymuje, że  miał decyzję środowiskową, a prace były prowadzone terminowo i z użyciem odpowiedniej technologii. Tymczasem Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska określiła w postanowieniu uzgadniającym z 29.11.2019 r. szereg warunków mających na celu minimalizację negatywnego wpływu inwestycji na środowisko, w tym że przed przystąpieniem do prac, inwestor powinien skontrolować teren pod kątem występowania roślin i zwierząt objętych ochroną gatunkową. – podkreślała posłanka Razem. 

Według opinii ekspertów oraz informacji uzyskanych od RDOŚ, inwestor nie dopełnił warunków środowiskowych i prowadził prace bez wymaganego prawem zezwolenia, co stanowi wykroczenie. Od roku 2019 powstały co najmniej 3 ekspertyzy, z czego przynajmniej dwie były znane RDOŚ-iowi. Pojawia się pytanie o to, czy rzeczywiście nadzór przyrodniczy został przeprowadzony prawidłowo i jak wyglądało zabezpieczenie prac inwestycyjnych pod kątem chronionych gatunków ryb.

– Inwestor nie uzyskał zezwolenia na odstępstwa od zakazów obowiązujących wobec zwierząt objętych ochroną prawną. Dlatego przekazałam te informacje prokuraturze, prosząc ją o podjęcie odpowiednich działań. Oczywiście można powiedzieć: to tylko dwa gatunki, ale tak naprawdę po jednostce miejskiej, która prowadzi prace na terenie użytku ekologicznego należy się spodziewać wyższych standardów, nie mówiąc o przestrzeganiu prawa. – podkreśliła posłanka.

Aleksandra Owca z Rady Krajowej Partii Razem mówiła – W przypadku prac na rzece Prądnik jednostka miejska przyjęła strategię zamkniętych oczu i uszu, którą można streścić: „jeśli nie usłyszymy, że mamy nowe informacje o gatunkach chronionych, to nie będziemy za nie odpowiedzialni.” To jest skandaliczne podejście. Władze publiczne są zobowiązane do ochrony środowiska na podstawie przepisów prawa, włącznie z Konstytucją. Są również zobligowane do przeprowadzania rzetelnych postępowań środowiskowych, także na podstawie przepisów unijnych, w tym w szczególności implementowanej dyrektywy o ocenie oddziaływania na środowisko. W związku z tym musimy wszyscy domagać się, żeby inwestycje takie jak budowa tramwaju do Górki Narodowej były prowadzone zgodnie z prawem, z korzyścią dla miasta i mieszkańców. – podsumowała polityczka.

Zrzuty ścieków do Prądnika to codzienność

Brak odpowiedniego nadzoru przyrodniczego to nie jedyny problem, jakiego doświadcza rzeka Prądnik. Mówił o tym Paweł Chodkiewicz – strażnik rzek WWF i mieszkaniec Krakowa. Wspólnie z wędkarzami i mieszkańcami zorganizował dwie akcje inwentaryzacji rur uchodzących do Prądnika, w których uczestniczyła również posłanka Gosek-Popiołek. 

– Prądnik jest tragicznie truty przez ścieki i zanieczyszczenia spływające z domów prywatnych i gmin ‒ z oczyszczalni i przepompowni. W czasie inwentaryzacji spisaliśmy około 160 rur uchodzących do Prądnika. Od Wód Polskich dostaliśmy informacje, że z pierwszych 109 zinwentaryzowanych rur, 40 jest nielegalnych. Podczas tych dwóch akcji odkryliśmy w biały dzień 6 zrzutów ścieków. Większość z nich była realizowana przez legalne kolektory burzowe, gdzie znajdowały się nielegalne przyłącza. Powiadomiliśmy władze, służby i instytucje, udało się wiele takich nielegalnych przyłączy zlokalizować i odłączyć – mówił aktywista.

Paweł Chodkiewicz wspomniał także o zanieczyszczeniu Prądnika na obszarze Ojcowskiego Parku Narodowego – W zeszłą sobotę zostałem powiadomiony przez mieszkankę Ojcowa, że rzeką płynie ściek. Park narodowy to najwyższa forma ochrony przyrody, jego teren powinien być bioróżnorodny i czysty. Niestety są tam spuszczane ścieki, między innymi przez przepompownię gminną w Skale, co miało również miejsce w tę sobotę. Czy możemy sobie pozwolić, żeby rzeka w parku narodowym była truta przez trzy oczyszczalnie ścieków? Czy to nie jest coś, czym powinny zająć się służby i Ministerstwo Klimatu i Środowiska? – apelował.

Potrzebujemy zmian systemowych

Zanieczyszczenie i lekceważenie ochrony gatunków ryb żyjących w Prądniku to tylko jeden z wielu przykładów, jak w Polsce traktowane są rzeki. Według danych Głównego Urzędu Statystycznego aż 90% polskich rzek jest w złym lub bardzo złym stanie.

– Bardzo często decyzja środowiskowa jest uważana za zbędną formalność, utrudnienie dla inwestora. W rzeczywistości do jej wydania wiedzie cały proces, którego głównym celem jest jak najpełniejsza ochrona środowiska w miejscu powstawania inwestycji. – podkreśliła Aleksandra Owca z Rady Krajowej Partii Razem.

– Jako posłanka zasiadam w Komisji Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej, a stan rzek w Polsce to jeden z tematów wiodących, któremu poświęciłam bardzo dużo uwagi w tej kadencji Sejmu. Nie mamy w Polsce ministerstwa, którego główną agendą jest chronienie naszych zasobów wodnych i to jest wręcz symboliczne. Tymczasem to powinien być priorytet państwa i jego instytucji. Woda to cenny zasób i musimy w sposób systemowy ją chronić, a nie bezmyślnie je eksploatować i zanieczyszczać! – podsumowała posłanka Gosek-Popiołek.

Tagged With: