Afgański uchodźca otwiera w Krakowie restaurację, w której chce zatrudniać ukraińskie uchodźczynie wojenne. Brzmi to jak początek pięknej opowieści o solidarności i wsparciu ponad granicami. Niestety rzeczywistość okazała się daleka od tej sielskiej wizji.
Na początku listopada zgłosił się do mnie właściciel restauracji pan Harez Parwani, informując że otrzymuje bardzo dużo hejtu w internecie, podejrzane osoby kręcą się wokół zamkniętego jeszcze lokalu, a policja i straż miejska bagatelizują jego zgłoszenia. Powodem tej sytuacji miała być nazwa restauracji – Chervona Kalyna – która w polskich kręgach nacjonalistycznych jest uważana za “hymn UPA”. Ma to oczywiście niewiele wspólnego z prawdą, utwór pochodzi z 1914 roku i ma korzenie w pieśniach ludowych. Pieśń nie zawiera żadnych antypolskich wątków, a po rosyjskiej napaści na Ukrainę stała się jednym z ważniejszych utworów zagrzewających Ukraińców do walki z agresorem. Jednak nawet tak wątły pretekst wystarczył, by zmobilizować wiele nienawistnych osób nie tylko do hejtu w internecie, ale także do “wizyt” pod lokalem. O sprawie jako pierwszy napisał Marcin Banasik w tekście „Kraków. Afgańczyk chce pomóc ukraińskim uchodźcom. Stał się obiektem agresywnego hejtu z powodu nazwy restauracji, którą planuje otworzyć”.
Nic dziwnego, że pan Parwani, jak i zatrudnione przez niego Ukrainki (doświadczone traumą wojenną) poczuli się zagrożeni. W związku z tym podjęłam interwencję w Straży Miejskiej i Policji. W odpowiedzi Policja zadeklarowała doraźne kontrole okolic lokalu, jak również przeszkolenie funkcjonariuszy w zakresie “zapobiegania przestępstwom z nienawiści i ich zwalczania”. Skierowałam również pismo do Urzędu Miasta Krakowa, ponieważ w realizowanym przez niego programie Otwarty Kraków jeden ze wskazanych celów to “wdrażanie mechanizmów reakcji na incydenty rasistowskie i ksenofobiczne, jako element polityki inkluzywnej oraz budowanie świadomości międzykulturowej mieszkańców”. Program ten został przyjęty w 2016 roku, można było się więc spodziewać, że urząd dysponuje już odpowiednimi narzędziami i procedurami by zmierzyć się z narastającymi nastrojami antyukraińskimi i jest w stanie adekwatnie zareagować w tej konkretnej sytuacji. Jednak jak się okazuje 6 lat to za mało by przygotować i wdrożyć mechanizmy reakcji na incydenty rasistowskie i ksenofobiczne.
W odpowiedzi, sygnowanej nazwiskiem prezydenta Jacka Majchrowskiego, wskazano tylko trzy podjęte do tej pory działania w tym obszarze. Z tego dwa realizowane przez organizacje pozarządowe. Sam urząd dopiero zabiera się za diagnozy, które będą wstępem do “wypracowania modeli optymalnych reakcji”. Potrzebny był głośny medialnie atak na restaurację pana Parwaniego żeby zmobilizować urzędników do jakiegokolwiek działania. Potrzebujemy skutecznego i sprawnego mechanizmu zgłaszania przestępstw z nienawiści wypracowanego przez miasto. Działania edukacyjne i kulturalne są bardzo ważne, ale nie wystarczą, gdy w Krakowie, podobnie jak w całej Polsce, wzrastają nastroje ksenofobiczne.
Wiem zaś na pewno, że sprawy nie odpuszczę i będę rozliczać Prezydenta z realizacji konkretnych i przede wszystkim: niepozorowanych działań na rzecz osób dotkniętych rasizmem i ksenofobią.